sobota, 19 stycznia 2013

Wyprawa rowerowa "Wzdłuż Odry i Nysy 2011"

Dzień 1 – 30.04.11 dystans – 102 km

Pociąg: Świnoujście > Szczecin
Szczecin > Kołbaskowo > Moczyły > Staffelde > Gryfino > Nowe Czarnowo > Krzypnica > Marwice > Widuchowa > Ognica > Krajnik Dolny > Piasek > Zatoń Dolna > Piasek

O godzinie 8:00 pod świnoujskim Muzeum Rybołówstwa na wyprawę meldują się Fasola, Stefan i Kuba. Zaczynamy od przeprawienia się na wyspę Wolin. Po drugiej stronie czeka na nas trzeci z kolei, nowy towarzysz – Marcin. Właściwa podróż rozpoczyna się w Szczecinie, do którego docieramy pociągiem. Na dworcu głównym wita nas słońce i „stały bywalec dworca” mówiąc: „korzystajcie z życia”. Nie zaskoczył nas bo realizujemy to odkąd wspólnie pedałujemy na rowerach. Po wyjechaniu ze Szczecina przywitały nas zupełnie odmienne od nadmorskich krajobrazy - pola, łąki. Na południe od miasta aż do miejscowości Widuchowa rozciąga się Park Krajobrazowy „Dolina Dolnej Odry” obejmujący akweny, rozlewiska i tereny między korytami rzeki Odry. Chroni unikalny świat flory i fauny związanej ze środowiskiem wodnym. Drogami dostajemy się do Kołbaskowa. Po niespełna 2 km, we wsi Moczyły po raz pierwszy naszym oczom ukazuje się Odra. Kuba jako pierwszy złapał gumę, co zmusiło nas do nieplanowanego postoju. Dalej kierujemy się w stronę granicy, którą przekraczamy w Staffelde. W Mescherin na chwile dołączamy do naszego szlaku Odra-Nysa. Nie długo, ponieważ dzisiejszy dzień został przewidziany na jazdę po polskiej stronie. Dlatego jeszcze w Mescherin mostem odbijamy do Gryfina, dawnej osady rybackiej. W Gryfinie zobaczyć można: kościół pod wezwaniem Świętego Mikołaja (1240r.), Bramę Bańską (XIV/XV w.) i mury obronne. Robimy zakupy na kolejny dzień – 1maja. W Gryfinie stawiamy się na umówione spotkanie z rodzicami Stefana. Kierują nas do „Krzywego Lasu”, miejsca, które jest rzadko odwiedzane ze względu na małą popularność, a przecież nie na co dzień można zobaczyć obszar z powykrzywianymi drzewami. W Nowym Czarnowie znajduje się również Elektrownia Dolna Odra. W małej wsi Marwice widzimy duży kościół ryglowy z XVIII wieku. Drogą dojeżdżamy do Widuchowej, gdzie Odra rozdziela się na dwa nurty. Jadąc znakowanym szlakiem „Zielona Odra” gubimy drogę i lądujemy w lesie na mokradłach. Marcin, dzięki kolcom dzikiej róży, łapie gumę. Z opresji ratuje nas pewien pan przechadzający się po lesie. Drogą docieramy do Krajnika Dolnego, gdzie wyraźnie wszystko jest nastawione na eksport towarów i usług do Niemiec, niestety jest to widok charakterystyczny dla większości pogranicza polsko-niemieckiego. Widzimy w oddali przemysłowe miasto Schwedt, gdzie znajduje się wielka rafineria ropy naftowej oraz jedna z największych spalarni odpadów w Europie. Następnie po niewielkich podjazdach docieramy do miejsca pierwszego noclegu, do Piaska. Po wspólnej naradzie cofamy się nie co do Zatoni Dolnej, dawnej wsi rycerskiej, gdzie mieści się park podworsko-leśny zwany Doliną Miłości. Z punktu widokowego podziwiamy spokojny nurt rzeki. Nocujemy w agroturystyce, zamiast w namiocie śpimy pod dachem(dzięki uprzejmości właścicielki). Wieczorem rodzice Stefana zorganizowali na kolację grilla, a przed snem oglądaliśmy bardzo interesujące zbiory w prywatnym muzeum etnograficznym. Nie ma to jak piwo na dobry sen.

"Krzywy las" - Nowe Czarnowo




Dzień 2 – 01.05.11 dystans – 124,5 km

Piasek > Bielinek > Osinów Dolny > Hohenwutzen > Altglietzen > Neuenhagen > Bralitz > Alte Finow > Niederfinow > Falkenberg > Dannenberg > Bad Freienwalde > Altranft > Neureetz > Altreetz > Ferdinandshof > Gross Neuendorf > Kienitz > Bleyen > Kostrzyn nad Odrą

Dzień rozpoczynamy od tradycyjnego śniadania: herbata, kanapki z serem i szynką. Zbieramy się powoli i jak zwykle z opóźnieniem. Wyruszamy około 9. Pamiątkowe zdjęcia z właścicielką. Za Bielinkiem wskakujemy na wał przy samej Odrze. Pędzimy, bo wiatr wieje nam w plecy. Z trasy rozpościera się widok na Cedynię, znanej wszystkim jako miejsce wygranej przez Polskę bitwy z Niemcami w 972 roku. Jadąc wałem docieramy do Osinowa Dolnego, w którym stoi jedynie olbrzymi bazar i stacje benzynowe. Stąd przedostajemy się mostem na niemiecką stronę i robimy postój na banany i ciastka. W Niemczech witają nas porządne ścieżki rowerowe i drogi. Według planu odbijamy od Odry, żeby zobaczyć atrakcję w miejscowości Niederfinow. Czeka tam niesamowita podnośnia statków, a z niej super widok. Jest to dokładnie śluza windowa na Kanale Odra-Hawela, najstarsza będąca w czynnej eksploatacji spośród wszystkich podnośni znajdujących się w Niemczech. Warte odwiedzenia. Dzień należy do wyjątkowo ciepłych. Ciągle grzeje słońce, więc kupujemy lody. Dojadamy batonami, które dostarczają nam każdego dnia energii podczas jazdy. Wracamy na właściwy szlak. Niestety w Falkenberg chcąc skrócić drogę trafiamy do lasu i się gubimy. Jadąc na ślepo udaje nam się wyjechać w Dannenberg. Następnie ścieżką do Bad Freienwalde. Tu wielkie zdziwienie, mianowicie naszym oczom ukazuje się skocznia narciarska. Jest to najbardziej wysunięty na północ niemieckim ośrodek sportowy, w którym uprawia się skoki narciarskie. Ostatecznie do Odry przyłączamy się w Zollbrucke. Wkraczamy na szlak rowerowy Odra-Nysa. Na całej długości trasy na wale biegnie asfaltowa ścieżka rowerowa. Co jakiś czas ustawione są tablice dzięki którym można się dowiedzieć co ciekawego czeka nas na danym odcinku trasy. Jedziemy z prędkością dochodzącą do 30 km/h do samego Kostrzyna nad Odrą. Brakuje niestety mostu odbijającego ze szklaku, więc wdzieramy się na główną drogę. Kuba złapał drugą już gumę i do miejsca noclegu jedzie na „kapciu”. Na stacji pytamy o drogę i dostajemy rozrysowaną mapkę na pole Woodstocku. Tam będziemy spać. Kolacja to zupki chińskie, kisiele, budynie i kanapki. Pierwsza i ostatnia noc na dwa namioty. Namiot Kuby z marketu nie przetrzymuje nawet mżawki. Istne tropiki dla Fasoli i Kuby.

Podnośnia w Niederfinow


Dzień 3 – 02.05.11 dystans – 110 km

Kostrzyna nad Odrą > Kietz > Frankfurt nad Odrą > Wiesenau > Eisenhuttenstadt > Ratzdorf > Gubin

Szybka pobudka, pada deszcz. Jedziemy na małe oglądanie Kostrzyna, tutaj Warta wpada do Odry. Zakupy i śniadanie w markecie pod dachem. Myjemy się w Mc'Donalds. Na wyjeździe pozostałości po Twierdzy Kostrzyn. Najedzeni i zaopatrzeni wracamy na niemiecką stronę. Długi odcinek wałem do samego Lebus. Stamtąd główną drogą w pełnym słońcu docieramy do Frankfurtu nad Odrą. Miasto zostało zniszczone w czasie II wojny światowej. Jedynie co można odwiedzić i warto to zrobić to wizyta w starych kościołach. W mieście znajduje się Europejski Uniwersytet Viadrina, który współpracuje z Polską stroną, stąd duża liczba polskiej młodzieży studenckiej. Polskie Słubice przez pewnego studenta zostają nam odradzone – wszędzie szyldy „billige zigaretten”. Na południe od Frankfurtu zaskakują nas dziwne napisy na znakach. No tak, przecież jesteśmy w historycznej krainie – Łużycach. Ciągną się aż do Liberca, obejmując po drodze polską i niemiecką stronę. Na wyjeździe kilka starych kamienic. Dalej przed siebie do Wiesenau. Spokojny krajobraz, kilka mniejszych miejscowości, pola. Wreszcie coś większego - Eisenhuttenstadt – Miasto Huty Żelaza. Miasto to, kiedyś nazywane "Miastem Stalina", założone zostało w latach 50-tych. Jest doskonałym przykładem budownictwa czasów NRD. Krótko mówiąc wielkie blokowisko. Kiedy robimy zakupy starszy Niemiec znający kilka polskich słówek wskazuje dalszą drogę. Po krótkim czasie postój w Neuzelle. Znajduje się tutaj kościół klasztorny należący niegdyś do cystersów oraz browar, także należący kiedyś do klasztoru. Do dziś produkuje się w nim piwo. Niestety za drogie jak na naszą kieszeń. Do tego pogonił nas jeszcze deszcz. Wracamy do Odry po raz ostatni, ponieważ w Ratzdorf odbija w głąb Polski. Od teraz naszym wyznacznikiem na granicy będzie Nysa. Jedziemy przed siebie, naszym ulubionym wałem, na którym podrasowaliśmy średnią prędkość wyjazdu. Po raz pierwszy zaczął padać deszcz. Przemoczeni do suchej nitki lądujemy w Guben. Znajduje się tu słynne Plastinarium, którego nie była nam dane odwiedzić. Niemiecka część to ładne stare miasto i kamienice, natomiast polska część czyli Gubin jest mało ciekawa. Ostatecznie zatrzymujemy się w tanim motelu(łazienka, tv). Gotujemy „ulubione” zupki. W pokoju panuje wieki chaos. Najedzeni i wygrzani ciepłą wodą z przyjemnością kładziemy się spać.

Neuzelle


Dzień 4 – 03.05.11 dystans – 95 km

Gubin > Forst > Bad Muskau > Sagar > Pechern > Przewóz

Wyspani, pełni energii ładujemy w siebie śniadanie. Niestety pogoda uziemiła nas w motelu do godziny 13. Z doświadczenia wiemy, że lepiej jechać suchym. Gdy tylko przestał padać deszcz- wyruszyliśmy. 3 maja, wszystko zamknięte, oprócz bazaru z papierosami... Z Guben, świetnie oznaczonym szlakiem, jadąc prostymi i przyjemnymi odcinkami trafiamy do Forst. Kolejne miasto zrujnowane podczas II wojny światowej. Ze starej zabudowy ocalała jedynie wieża ciśnień. Do odwiedzenia jest też ogród róż(niestety trafiamy na porę bez róż). Dalej przez dłuższy czas jechaliśmy szlakiem Odra-Nysa. Mijaliśmy małe, zadbane mieściny, podziwiając Nysę i tereny wokół niej. Zadziwiają nas owce pasące się na łąkach przy rzece. W pewnym momencie dostajemy telefoniczną informację od rodziców, że południowa Polska została sparaliżowana śniegiem! A przecież tam właśnie ciągle się kierujemy. Dotarliśmy do Bad Muskau (Mużakowa). Tam czekała na nas wielka atrakcja: Park Mużakowski największy park stylu angielskiego w Polsce i w Niemczech oraz Nowy Zamek wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Na postoju przed sklepem rozmawiamy z miejscowym podróżnikiem i wymieniamy się informacjami. Na wyjeździe z miasta spotykamy znajomych ze Świnoujścia(jadą samochodem). Wieczorem etap kończymy w Podrosche. Przejeżdżamy na polską stronę i wybieramy nocleg w lesie. Po rozłożeniu obozowiska przyszedł czas na kolację. Wraz ze znajomymi rozpaliliśmy ognisko. Dzięki temu mogliśmy pochłaniać kiełbaski i grzanki. Do tego doszły kanapki z masłem orzechowym, zupki i oczywiście piwo(na zakwasy i lepszy sen). Strachu napędził nam quad i samochód przejeżdżające przez las(na szczęście nie był to leśniczy). Przed snem dostajemy ostrzeżenie od rodziców przed zimną nocą. Tym razem w 2 osobowym namiocie śpimy w czwórkę.

Bad Muskau

Dzień 5 - 04.05.11 dystans – 90 km

Przewóz > Rothenburg > Görlitz > Zgorzelec > Ostritz > Posada > Turoszów > Bogatynia

W cztery osoby w namiocie było gorąco. Stefan wstaje pierwszy i odkrywa lód na zamku namiotu! Zdziwienie było ogromne. Rozbudza nas przyjemne słońce. Podczas gdy namiot się suszy Kuba ze Stefanem wylegują się w słońcu. W Przewozie korzystamy z łazienki na stacji benzynowej. Powracamy na szlak. Długa droga i docieramy do Görlitz. Poruszanie po mieście(tak naprawdę po całych Niemczech) ułatwiają nam znaki na jednokierunkowych ulicach z oznaczeniem „nie dotyczy rowerów”. Jest jednym z niewielu niemieckich miast tej wielkości niezniszczonych podczas II wojny światowej, a co za tym idzie posiadających niezaburzony układ przestrzenny i zabytki ze wszystkich epok historycznych. Piękne miasto! W Zgorzelcu, polskiej części miasta jemy dobry i ciepły obiad. W barze właścicielka pomaga nam w sprawdzeniu informacji na temat trasy. Görlitz żegna nas wielkim wiaduktem. Za miastem powstało Berzdorfer See – sztuczne jezioro po zalaniu dawnej kopalni węgla brunatnego. Na wysokości Radomierzyc po niemieckiej stronie przeczekujemy olbrzymie, kłębiaste i deszczowe chmury w ośrodku sportowym. Jak okazało się później, udało nam się uchronić nie tylko przed deszczem, ale również i gradem. Szlakiem udajemy się do Ostritz. W Ostritz znajduje się opactwo Cysterek, które jest najstarszym, do dziś nieprzerwanie działającym klasztorem cysterskim dla kobiet na terenie Niemiec. Co ciekawe Ostritz jest miastem modelowym w Niemczech dla korzystania z ekologicznych, odnawialnych źródeł energii. Przejeżdżamy na polska stronę do wsi Bratków. Po długim podjeździe naszym oczom ukazuje się widok na Elektrownię Turów, z kominów wydobywają się kłęby pary wodnej. Spory zjazd z górki. Nowo zrobionym wjazdem udaje nam się dojechać do Bogatyni. Zaczyna się robić zimno i mglisto. Miejscowe panie ze sklepu wskazują nam miejsce gdzie możemy nocować – nad Zalewem. Jest to miejsce piknikowe, z placami przy stawach. Zostajemy też ostrzeżeni przed dziwnymi mieszkańcami w tej części Bogatyni. Na miejsce pomaga nam dotrzeć pewien działkowiec. Na kolacje makaron, kanapki i piwo. Idziemy spać, kolejnego dnia czekał nas najtrudniejszy etap wyprawy – górski etap.

Gorlitz



Dzień 6 – 05.05.11 dystans – 115 km

Bogatynia > Opolno > Białopole > Hradek nad Nysą > Chrastava > Liberec > Vratislavice nad Nysą > Prozec nad Nysą > Jablonec > Nova Ves nad Nysą > Lucany nad Nysą > Smrzovka > Tanvald > Harrachov > Jakuszyce > Szklarska Poręba

Nieprzyjemny, zimny początek dnia. W górach zupełnie inna temperatura. Nad miastem unosi się gęsta jak mleko mgła. Zbieramy się spokojnie. Działkowiec, który pomógł nam dnia poprzedniego, przyniósł rano herbatę. Wyruszamy i obieramy kierunek zachód. Wypogodziło się. W Bogatyni do zobaczenia są zabytkowe dawne drewniane domy przysłupowo-zrębowe zbudowane w stylu łużyckim oraz alzackim. Z trasy rozciąga się widok na Kopalnię Węgla Brunatnego Turów. Duża dziura, duże wrażenie. W Sieniawce korzystamy z toalet na stacji benzynowej. Na południu znajduje się styk trzech granic - tutaj spotykają się granice Polski, Czech i Niemiec. Jest to również historyczne miejsce centralnych obchodów wejścia Polski i Czech do Unii Europejskiej. Nie mając innej możliwości, przenosimy rowery po zamkniętym, zniszczonym moście. W Hartau przekraczamy granicę i wkraczamy na czeski odcinek szlaku Odra-Nysa. Zapoznajemy się z nowymi oznaczeniami szlaku- z białych tablic i zielonych napisów przechodzimy na żółte znaki z czarnymi napisami. W Czechach trzeba być bardziej uważnym, można się pogubić. My zrobiliśmy to na pierwszym zakręcie, ale na szczęście szybko się zorientowaliśmy. Szlakiem przez czeskie miejscowości docieramy do przedmieść Liberca. Wybieramy inną drogę, ponieważ szlak Odra- Nysa omija Liberec, a my decydujemy się na wjazd do miasta. Liberec to znany wszystkim ośrodek sportów zimowych. Jemy czeski, tradycyjny obiad i pijemy czeskie piwo. Korzystamy z informacji turystycznej i robimy pamiątkowe zdjęcie przed ratuszem. Decydujemy się na kontynuowanie trasy wzdłuż samej Nysy. Nie chcemy się cofać i wracać na szlak, który zdecydowanie na tym etapie nie prowadzi wzdłuż Nysy. Z Liberca podjazdem, wzdłuż linii tramwajowej( Liberec<->Jablonec 12 km) i Nysy dojeżdżamy do Jablonca. Słynny ośrodek produkcji sztucznej biżuterii, szkła i elektroniki profesjonalnej. Z Jablonca odbijamy na południe żeby wdrapać się do Novej Vsi, tak jak kazali nam miejscowi. Droga otoczona lasem okazała się morderczymi podjazdami. Na końcu góry szlak Odra-Nysa połączył się z naszą drogą. Po krótkim odcinku docieramy do naszego celu – Novej Vsi nad Nysą. To tutaj znajduje się źródło Nysy Łużyckiej. Na miejscu znajduje się tablica informacyjna i pamiątkowy kamień z tabliczką. Szlak Odra-Nysa zakończył się, ale nie nasza wyprawa. Naszym ostatecznym celem była tego dnia Szklarska Poręba. Długi zjazd wprost do Tanvaldu. Stąd prowadziła nas już jedynie główna droga. Co najgorsze do samych Jakuszyc jedziemy(wczołgujemy) pod górę. Nieskończenie długie podjazdy dały nam w kość. Nigdy nie byliśmy jeszcze tak zmęczeni. Co jakiś czas musimy przystawać aby złapać trochę sił. Po drodze zaobserwowaliśmy resztki śniegu z niedawnych opadów, przed którymi nas ostrzegano. Zaczęło się robić późno i zimno. Stefan potwierdza nasze późne przybycie w pensjonacie. Docieramy do Harrachova gdzie mieści się znany kompleks skoczni narciarskich. Ostatnia długa prosta z podjazdem. Wjeżdżając do Jakuszyc czujemy nieprzyjemny chłód. W lesie zalega śnieg. Na szczęście droga sucha. Bardzo dziwne uczucie po ostatnich dniach w słońcu na znacznie niżej położonych terenach. Z Jakuszyc do Szklarskiej Poręby poprowadził nas wspaniały zjazd, prędkość wymarzona, jedynie doskwierał ziąb. Jeszcze na ostatnim zjeździe, Marcin w ostatniej chwili unika zderzenia z rozpędzoną sarną. Na oparach sił, w ciemności, dotarliśmy do Szklarskiej Poręby. Po ostatnim śniegu nic nie zostało (poza obszarami wyżej położonymi). Jedziemy do pensjonatu. Kuba i Stefan szybko jadą na zakupy. Fasola i Marcin zajmują się bagażami. Nie mamy sił jeść kolacji. Zostawiamy ją na śniadanie.

Nova Ves


Dzień 7 – 06.05.11

Pociąg: Szklarska Poręba > Wrocław

Oprócz Marcina reszta wstaje o godzinie 12. Na śniadanie płatki i wczorajsze spaghetti. Warunki bardzo dobre. Do dyspozycji kuchnia, łazienka, wygodne łóżka. Odespaliśmy trudy poprzedniego dnia. Ten dzień rozpoczynamy również od ważnej decyzji. Na miejsce dotarliśmy o 1 dzień wcześniej niż przypuszczaliśmy. Chcąc go wykorzystać postanowiliśmy, że ze Szczecina pojedziemy szlakiem i dokończymy go w całości. Jedynie Marcin zrezygnował z takiej opcji. Do godziny 16 korzystamy z dogodności. O 17 podjeżdżamy na dworzec. Jadąc pociągiem do Wrocławia, podziwiamy genialne widoki i górski krajobraz. Konduktorzy z PKP nie mają oczywiście doświadczenia z rowerzystami, o czym przekonaliśmy się po raz kolejny. Na dworcu wielkie zamieszanie ze względu na trwającą przebudowę wrocławskiego dworca. Jedziemy na nocne zwiedzanie Wrocławia, a następnie po jedzenie. Próbujemy spać w pociągu do Szczecina ale kiepsko nam to idzie.
Szklarska Poręba - dworzec PKP


Dzień 8 – 07.05.11 dystans – 172 km

Pociąg: Wrocław > Szczecin
Szczecin > Lubieszyn > Löknitz > Ueckermünde > Anklam > Usedom > Garz > Świnoujście

O 5 rano lądujemy w Szczecinie i rozstajemy się z Marcinem. Ostatni dzień jedziemy w składzie: Kuba, Fasola, Stefan. Humor i pogoda dopisują. Szukamy stacji. Po przebraniu i szybkim odświeżeniu ruszamy w dalszą drogę. W supermarkecie kupiliśmy bułki i przed nim spożywamy śniadanie. Kierunek to przejście graniczne w Lubieszynie, w którym jemy lody w McDonalds. Przed Löknitz próbujemy się dowiedzieć od niemieckiej straży granicznej gdzie znajdziemy szlak. Nic nie wiedzą, musimy jechać na intuicję. W końcu udaje się odnaleźć właściwą trasę. Jedziemy na północ przez małe mieściny, w których mieszka sporo Polaków. Trasa bardzo przyjemna, spokojny krajobraz, nad głowami latają drapieżniki. Miło się jedzie. Pierwsza większa miejscowość to Ueckermünde nad samym Zalewem Szczecińskim. Znajduje się tutaj jeden z niewielu w granicach obecnych Niemiec Zamek Książąt Pomorskich oraz plaża i marina. Tereny wokół Zalewu są objęte ochroną. Łąki, pastwiska, torfowiska, lasy. Te różnorodne krainy są środowiskiem życia urozmaiconego świata roślin i zwierząt. Z Ueckermünde aż do samego domu zmagaliśmy się z bardzo silnym wiatrem wiejącym w twarz. Musieliśmy włożyć w pedałowanie podwójny wysiłek. Z Anklam główną drogą dojechaliśmy do mostu. Wreszcie jesteśmy na „swojej” wyspie Uznam, tereny nam znane i lubiane. Ostatnia większa miejscowość – Usedom, dawna osada słowiańska. Do domu jedziemy doskonale znaną nam już z jednodniowych wycieczek trasą. W Garz na liczniku pokazuje się cudowny wynik 800 km! Tego dnia po trudach całości trasy zrobiliśmy w sumie 172 km, w co nie mogliśmy sami uwierzyć. Wreszcie jesteśmy w domu. Wielka radość a jednocześnie żal, że to już koniec. Wzajemnie składamy sobie gratulacje i każdy szczęśliwy, dumny rusza do domu.

Ueckermunde


Była to najdłuższa i najtrudniejsza z dotychczasowych wypraw. Niesamowite doświadczenia, emocje, przygody, bezcenne wrażenia. Piękne krajobrazy, widoki i miejsca. Nie istnieje dla nas nic wspanialszego od wypraw rowerowych. W końcu najprzyjemniej jeździ i podróżuje się na rowerach. W głowach mamy już plany dotyczące przyszłorocznej wyprawy, tym razem wzdłuż wschodniej granicy naszego kraju.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz